10 najczęstszych argumentów modernistów przeciwko architekturze tradycyjnej – i dlaczego są błędne

Jeden z założycieli grupy facebookowej Polska Architektura Tradycyjna, architekt Oskar Pawłowski, przygotował dla Państwa tłumaczenie artykułu przygotowanego przez odnoszącą coraz większe sukcesy w Szwecji organizację Arkitekturupproret (pl. Architektoniczna Rewolucja) pt. ”10 najczęstszych argumentów modernistów przeciwko architekturze tradycyjnej – i dlaczego są błędne”:

  • 1. „Ile ludzi, tyle gustów.”
  • 2. „Architektura musi odzwierciedlać nasze czasy.”
  • 3. „Z czasem ludzie nauczą się cenić dzisiejszą architekturę.”
  • 4. „Wy się cofacie, my idziemy naprzód.”
  • 5. „Może jeszcze wychodek?”
  • 6. „Pastisz”, „Disneyland” i „Bullerbyn”.
  • 7. „To nie jest wina architektów.”
  • 8. „To problem wykonania / ambicji / dbałości o detale, a nie stylu czy wyglądu.”
  • 9. „Piękne budynki zbyt dużo kosztują.”
  • 10. „Dziś nie ma już rzemieślników, którzy by to zbudowali.”

Oryginalny tekst: Modernistens 10 vanligaste argument – och varför de inte håller – Arkitekturupproret

10 NAJCZĘSTSZYCH ARGUMENTÓW MODERNISTÓW – I DLACZEGO SĄ BŁĘDNE

Poprzednio Arkitekturupproret pokazywało, że sposób argumentowania modernistów oparty jest na dogmatycznym widzeniu świata. Albowiem, chociaż ich tezy rzadko oparte są na badaniach naukowych i empirycznych, to trudno im nawet wyobrazić sobie, że ich własna opinia miałaby nie być jedyną słuszną. Skoro więc moderniści za pewnik przyjmują subiektywne założenia, to właśnie do tych założeń się odniesiemy, aby dać bardziej szczegółowy obraz naszej dyskusji.

Moderniści lubią wypowiadać się po prostu jako architekci, deweloperzy, planiści, politycy, lobbyści, dziennikarze czy ogólnie – „myśliciele”. Niektórzy z nich mogą być zresztą zupełnie nieświadomi tego, że reprezentują modernizm, tym niemniej przyjmują jego ideologiczne nastawienie i metodologię, a także lekceważący sposób argumentowania.

Foto – Człowiek na zdjęciu to sławny architekt Le Corbusier, zwany zwykle „ojcem modernizmu”, a dymki – to niektóre z frazesów traktowanych przez modernistów jak poważne argumenty w dyskusji.

Mówiąc najkrócej, można by stwierdzić, że zachowanie i argumentacja modernistów przypomina sposób działania sekty. Nawiasem mówiąc, „argumenty” te spełniają niemal wszystkie kryteria, aby można je było uznać za klasyczne błędy logiczne, znane od czasów starożytności. Moderniści chętnie odpierają wszelkie zarzuty poprzez powtarzanie wytartych frazesów, żartów i kpin tudzież stosowanie projekcji, technik manipulacji i taktyk zastraszania. Z psychologicznego punktu widzenia jest to typowym wyrazem podświadomej niepewności i lęku, szczególnie w sytuacjach, gdy ktoś nie potrafi odpowiedzieć na jakieś pytanie przy pomocy rzeczywistych, racjonalnych argumentów. Jest to też jasny sygnał ostrzegawczy dla innych modernistów: aby przypadkiem nie próbowali kwestionować raz przyjętej linii, która może i jest bezsensowna, ale jest też dla wielu źródłem korzyści.

1. „Ile ludzi, tyle gustów”

Dla wielu architektów do absolutnych oczywistości – o randze wręcz dogmatycznej – należy stwierdzenie, iż każdy inaczej postrzega zjawisko piękna bądź jego braku. Uważa się, że jest to kwestia bardzo subiektywna, związana z naszą osobowością i stąd o takich tematach trudno w ogóle dyskutować. Badania nie dają jednak podstaw do takich twierdzeń. Wręcz przeciwnie: większość ludzi ma niemal takie same poglądy na temat tego, co jest piękne, a co brzydkie.

Foto – Można by przyznać, że piękno w jakimś sensie jest subiektywne… Tylko jak wielu ludzi uważa, że Västerås jest piękniejsze od Wenecji?
2. „Architektura musi odzwierciedlać nasze czasy”

Nie ma chyba żadnego badania, które wskazywałoby, że ta zasada jest dla ludzi jakoś szczególnie istotna – w przeciwieństwie do wielu innych wartości, jak choćby dopasowanie do otoczenia, na które zwraca uwagę 85% ankietowanych. A przecież, bądź co bądź, miasto buduje się do użytku całej społeczności. Nie jest ono antykwariatem przeznaczonym dla grupki znawców, którzy spacerują sobie tam i z powrotem „czytając miasto”, podobnie też budynki to nie tylko „słoje na drzewie historii”, nie można ich sprowadzać do roli eksponatów na wystawie. Co miałoby „odzwierciedlać nasze czasy” – to też jest rzecz bardzo dyskusyjna i nieoczywista. Widać to było całkiem niedawno na przykładzie Göteborga. Tamtejszy urząd miasta blokował realizację nowego budynku, tłumacząc to między innymi tym, że przedstawiony projekt jest „historyzujący”, a zatem nie wyraża odpowiednio naszych czasów. Przeciw takiej postawie magistratu zaprotestowali politycy, przekonując, że architektura inspirowana klasyką z całą pewnością jest symbolem obecnej, nowej epoki w urbanistyce. Staje się to jeszcze bardziej widoczne, jeśli spojrzymy na to, w jak różnorodnych stylach buduje się dziś w innych krajach UE.

Foto. Od 2011 roku firma Newhouse usiłuje wznieść swoją nową siedzibę w Göteborgu. Odpowiedni wydział urzędu miasta nie chce jednak wydać pozwolenia na budowę, ponieważ, jak zwrócono uwagę, przedstawiony projekt jest „historyzujący”. Najwyraźniej sądzą, że ludność dozna istotnej krzywdy, jeżeli nie będzie w stanie rozpoznać, w którym roku powstał budynek. Jednak, jeśli jest to tak istotna sprawa, to można przecież powiesić tabliczkę lub najzwyczajniej w świecie wyryć datę na fasadzie…

Ma się rozumieć, że najlepiej i najrozsądniej byłoby po prostu budować tak, jak tego ludzie tu i teraz oczekują, rzecz jasna pod warunkiem, że będą mieli realną możliwość wyboru między różnymi stylami architektonicznymi. Arkitekturupproret stoi na stanowisku, że powinna być to oczywistość w nowoczesnym, demokratycznym społeczeństwie XXI wieku.

3. „Z czasem ludzie nauczą się cenić dzisiejszą architekturę”

Jedna z głównych zasad modernistycznej ideologii każe świadomie nie dostosowywać architektury do człowieka. Uważa się, że to raczej człowiek ma się dostosować do architektury. Wystarczy jednak spojrzeć na tzw. Program Milion, aby przekonać się, że to nieprawda. Mija już pół wieku, odkąd te osiedla zbudowano, a wciąż brak jest oznak „przystosowania” ich mieszkańców, ani też nie słychać, by sami z siebie wyrażali się przychylnie o rezultatach całego przedsięwzięcia. Co więcej, tego typu szpetne budynki-pudła wznoszono już w latach 30., nie była to zatem żadna architektoniczna nowość. I nawet jeśli prawdą jest, że architektura bywa doceniona dopiero po dłuższym czasie, to wciąż można zadać bardzo zasadne pytanie: dlaczego projektuje się takie budynki, o których z góry wiadomo, że spodobają się dopiero za 50 lat?

Na całym świecie jest rzeczą oczywistą, że turyści raczej nie ciągną z pielgrzymkami do owych „ikon modernizmu”. Wręcz przeciwnie, to właśnie starsze, klasyczne budynki są najchętniej fotografowane i oblegane przez tłumy odwiedzających. Jeśli tylko są w okolicy przykłady tradycyjnej architektury, to niemal zawsze one, a nie obiekty modernistyczne, eksponuje się na pocztówkach i w przewodnikach turystycznych mających przyciągnąć podróżnych.

Foto. – Nic a nic nie rozumiem z tego projektu. Odpada!
– Wspaniale! Jak każdy sławny architekt, wyprzedzam swoją epokę.
4. „Wy się cofacie, my idziemy naprzód”

Modernizm ma bardzo linearną wizję czasu, w której miesza się ze sobą pojęcia zmiany i rozwoju. Czy wobec tego fakt, że styl powstały w latach 20. ubiegłego wieku nadal jest uważany za jedyny słuszny kierunek dla architektury przyszłości, sam w sobie nie zakrawa na ironię? Ironia ta tylko się powiększa, jeśli dodamy do tego niespotykaną brzydotę modernistycznej twórczości, jak również i to, że chociaż budownictwo mieszkaniowe w Szwecji jest najdroższe w Europie, to trwałość budynków ocenia się co najwyżej na 50 do 100 lat. Można zapytać: jaki w ogóle sens, w świetle tych wszystkich faktów, ma nieustannie powtarzane hasło „zrównoważonego rozwoju”?

5. „Może jeszcze wychodek?”

Moderniści lubią podkreślać swoją rzekomą postępowość poprzez przedstawianie oponentów jako zacofanych ignorantów i posługują się w tym celu karykaturalnymi zarzutami. Słyszymy nieraz pytania: „Czy chcecie też zrezygnować z elektryczności i odebrać kobietom prawa wyborcze?” albo „Jak tradycyjnie, to może jeszcze wychodek?”. Zdają się oni nie rozumieć, że estetyka i funkcjonalność to dwie zupełnie różne rzeczy. Należy czerpać z dorobku pokoleń, korzystając z tego, co dobre, a odrzucając to, co złe. To, że budujemy dom z dużym spadzistym dachem, nie oznacza, że mamy tam zamiar zakwaterować służących i pokojówki niczym w XIX wieku.

Foto. Budynki, które przetrwały falę wyburzeń w latach 60. i 70. XX wieku, są dziś wyposażone we wszelkie dobrodziejstwa cywilizacji, takie jak bieżąca woda, elektryczność i centralne ogrzewanie. Przykładem są stare zabudowania Hagi, dzielnicy Göteborga, uratowane przed rozbiórką dzięki społecznym protestom. Obecnie w tych domach znajdują się jedne z najbardziej poszukiwanych mieszkań w mieście i każdy, kto zapragnie pokręcić się po tej zabytkowej okolicy, może być spokojny, że nie natknie się na tubylców biegających do wygódki za potrzebą.
6. Używanie takich określeń, jak „pastisz”, „Disneyland” czy „Bullerbyn”

Tego nawet nie można nazwać prawdziwym argumentem – to jedynie infantylne sztuczki retoryczne, których celem jest wykpić konkretny rodzaj architektury. Mówi o tym Catharina Sternudd w swojej pracy pt. „Obraz małego miasteczka” (oryg. „Bilder av småstaden”). Uważa ona, że istnieje pewien modernistyczny sposób myślenia, który zawiera w sobie m.in. zakaz stosowania odniesień historycznych. Każdy, kto ten zakaz naruszy, musi się liczyć z tym, że jego postawa będzie w pogardliwy sposób wyśmiana.

Foto. Z jakichś powodów niektóre odmiany architektury są wyśmiewane poprzez przyklejanie im łatki „Bullerbyn”.
7. „To nie jest wina architektów”

Oczywiście, nie jest to wina tylko architektów, że większość z tego, co się dziś buduje, jest tak niewiarygodnie brzydka. Mają na to pewien wpływ również i inni, jak choćby inwestor, urzędnicy czy też nabywca. Ale twierdzić, że architekt nie ponosi żadnej odpowiedzialności – to tak, jakby przekonywać, że nie ma on w ogóle żadnego wpływu na projekt!

”To architekci wymyślili modernistyczną ideologię. To architekci wymyślili styl modernistyczny. To architekci pisali niewiarygodne ilości książek i broszur, aby tę ideologię i styl wypromować. To oni na uczelniach architektonicznych uczą niemal wyłącznie metod modernistycznych. To oni uparcie bronią modernizmu poprzez ciągłe powtarzanie swoich niedorzecznych argumentów w dyskusjach Arkitekturupproretu, w mediach i wszędzie tam, gdzie wyrazi się jakiekolwiek zastrzeżenia. Oni zasiadają na stanowiskach w urzędach. Oni opracowują plany miejscowe. Oni zatwierdzają lub odrzucają wnioski o pozwolenie na budowę. Oni zajmują się organizacją przetargów na nowe budynki, w których wygrywa zawsze modernizm i tylko modernizm. Również o wynikach miejskich konkursów architektonicznych decydują architekci i to właśnie modernistyczne projekty zawsze – bez wyjątku – zwyciężają. Oni wydają magazyn Architektura, w którym prezentuje się tylko modernizm. To oni zapewniają sobie nawzajem przestrzeń do działania i bezwarunkowe poparcie. Arkitektkåren (Stowarzyszenie Architektów) przyznaje nagrody i stypendia tylko tym z kolegów, którzy tolerują wyłącznie jeden styl – modernizm.” (Albert Svensson)

Foto. Pierwszy rok na studiach: student i wykładowca… Pierwszy rok w pracy: architekt i klient…
8. „To problem wykonania / ambicji / dbałości o detale, a nie stylu czy wyglądu”

To również nie jest prawdziwy argument, a raczej próba odwrócenia kota ogonem i sprowadzenia rozmowy na inne tory: byle tylko nie mówić o estetyce, która jest słabym punktem modernistów. Dobitnym przykładem takiego postępowania była sytuacja, kiedy Arkitekturupproret poruszył na łamach „Architektury” problem estetyki, a w odpowiedzi architekci Gert Wingårdh i Rasmus Wærn najzwyczajniej w świecie zmienili temat dyskusji. Nie tylko Arkitekturupproret stoi jednak na stanowisku, że piękno budynku jest wartością samą w sobie i zasługuje no to, by stać się pełnoprawnym przedmiotem debaty.

Tak rozpoczyna się polemika Gerta Wingårdha i Rasmusa Wærna zatytułowana „Szczyty i gzymsy nie uratują niechlujnej konstrukcji”:

Foto. To nieprawda, że architekci nie chcą lub nie potrafią projektować takich domów, jakich chcą ludzie. Jednak w świecie budownictwa potrzebne jest szersze spojrzenie, jeżeli chcemy osiągnąć prawdziwą jakość – piszą Gert Wingårdh i Rasmus Wærn w polemice z Arkitekturupproretem, który stwierdził, że preferencje estetyczne architektów nie współgrają z oczekiwaniami społeczeństwa.
9. „Piękne budynki zbyt dużo kosztują”

Oczywiście nikt nikomu nie zabrania stosowania drogich dekoracji, ale większość tych cech, które czynią budynek pięknym, można sprowadzić do kilku całkiem prostych zagadnień. Należą do nich chociażby: symetria, proporcje czy dobór kolorów. Jakiś czas temu mówiliśmy o pracy dyplomowej obronionej w Królewskim Instytucie Technicznym, która poruszała właśnie ten temat. Wniosek jest prosty: piękno wcale nie musi kosztować więcej. A tak poza tym, również kosztowne inwestycje mogą okazać się brzydkie i niezbyt udane, czego ilustracją jest poniższy obrazek.

Foto. Koszt nowego Szpitala Karolińskiego w Sztokholmie (NKS) był szacowany na 14,5 mld koron [ok. 6 mld zł], by potem urosnąć do 22,8 mld [9,3 mld zł] (nie licząc odsetek i kosztów utrzymania), ale może wynieść aż 61 mld [25 mld zł]! Ten osławiony „budynek-przekręt” nie jest ani piękny, ani użyteczny, a ponadto jest obciążony poważnymi wadami projektowymi i wykonawczymi. Dla przykładu, koszt naprawy źle zaprojektowanych pomieszczeń z prysznicami szacowany jest na 16, mln koron [ok. 6,75 mln zł]. Także w milionach płacono za wymianę pojedynczych drzwi. NKS stał się znany również w zagranicznych mediach – jako jedna z największych afer budowlanych na świecie. Rachunek, jak zwykle, otrzymają zapewne szwedzcy podatnicy.
10. „Dziś nie ma już rzemieślników, którzy by to zbudowali”

Fakt, w ostatnich czasach popyt na pracę utalentowanych rzemieślników spadł, co zresztą zawdzięczamy modernizmowi, który zabrania ozdabiania budynków i relatywizuje pojęcie piękna. Ale ogromną przesadą jest twierdzenie, że wszyscy rzemieślnicy już dawno wymarli, a wraz z nimi budowana od tysięcy lat wiedza ludzkości w dziedzinie architektury. Tradycje rzemieślnicze są wciąż żywe, znajdując zastosowanie głównie na polu konserwacji i rekonstrukcji, ale też wszędzie tam, gdzie stawia się budynki dopasowane do otoczenia lub domy według indywidualnego pomysłu inwestora.

Foto. Modernista: „tak czy owak, nie będzie żadnego odrodzenia tradycyjnej architektury, bo nie ma już rzemieślników”. Kamieniarz: … (mem ze strony Architectural Revival)
Foto. Drezno – wszystkie budynki widoczne na tym zdjęciu są zupełnie nowe. Czyżby dawni rzemieślnicy wstali z grobów? A może po prostu ich sztuka nigdy nie została zapomniana…

Autor artykułu: Peter Olsson, tłumaczenie: Oskar Pawłowski

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *