Czy koniec romantycznego konsumpcjonizmu przywróci architekturze dawne znaczenie?

U progu trzeciej dekady XXI wieku przez świat przetoczyły się dwa kryzysy, które w istotny sposób zmieniły bieg wydarzeń. Pandemia covid-19 poskutkowała zerwaniem łańcuchów dostaw, z kolei inwazja rosyjska na Ukrainę, uświadomiła społeczeństwa zachodnie, że w nowym, wielobiegunowym porządku geopolitycznym nie tylko Rosja, ale i inne kraje mogą okazać się im nieprzyjazne. Tym samym, stało się jasne, że współczesny międzynarodowy podział pracy ulegnie znacznemu przemodelowaniu. Dlaczego fakt ten ma szansę w znacznej mierze przyczynić się do wzrostu znaczenia architektury?

Koniec społeczeństwa konsumpcyjnego?

Za pewien chichot historii można uznać fakt, że bazujący na marksizmie postmodernizm tak bardzo przysłużył się turbo-kapitalistycznemu konsumpcjonizmowi. Podszyta neokolonialnym fałszem polityczna poprawność, podyktowana w znacznej mierze niczym innym, jak interesem wielkich korporacji, poszukujących taniej siły roboczej i produkujących dla konsumpcyjnych społeczeństw państw zachodnich, stała się w praktyce usprawiedliwieniem dla wyzysku krajów trzeciego świata.

W Europie zachodniej i Ameryce anglosaskiej, gdzie kupowanie nie przestało być drogą do wejścia w posiadanie rzeczy użytecznej, a stało się celem samym sobie, trudno jest wrócić do praktyk sprzed ponad pół wieku, kiedy zamiast tanią bluzkę uszytą przez wietnamską nastolatkę, wolano nabyć produkt wprawdzie dwukrotnie droższy, ale ostatecznie służący trzykrotnie dłużej. Jednak zmiany, wyzwolone przez oba kryzysy, z jakimi zmierzył się świat zachodu od 2020 roku niejako nas do tego zmuszą. Przywódcy państw coraz głębiej pochylają się nad tematem reindustrializacji Europy, postrzegając Chiny czy Indie już nie jako partnera handlowego, a jako zagrożenie. Wygląda więc na to, że będziemy mieli do czynienia z odwróceniem trendów sprzed ponad 50-ciu lat a to być może przełoży się także na zmiany w architekturze.

Koniec lat 60. XX wieku – między szkołą frankfurcką, a skutkami cudu gospodarczego

Bunty młodzieżowe z roku 1968, intelektualnie obsługiwane przez dorobek marksistów ze Szkoły Frankfurckiej nie pozostały bez wpływu na architekturę. Sama Szkoła postulowała radykalne zmiany w sztuce, uważając je za konieczny element rewolucyjny (1). Jednak postmodernistyczne uproszczenie form, mające oddawać niechęć wobec burżuazyjnego zdobnictwa, szybko padło łupem apologetów zupełnie przeciwnych prądów myślowych. Specjaliści od psychologii i marketingu, szukający sposobów na obsłużenie cudu gospodarczego bez problemu dostrzegli, że w akcie zabiegania o zainteresowanie klienta, sztukateria stanowi niemałą konkurencję dla towaru, który chciano by mu sprzedać.

Uwaga! Promocja!

W ten sposób, domy towarowe, które do drugiej wojny światowej funkcjonowały na zasadzie świeckich świątyń, miały stać się architektonicznie prostymi obiektami, nieodciągającymi wzroku od oferowanego, najnowszego produktu, który ma być bardziej estetyczny niż użyteczny, gdzie ładna butelka od napoju stanowi wartość wyższą niż jej zawartość nawet przy ponad trzydziestostopniowym upale (2). Jednocześnie, kwartały gęstej zabudowy kamienicznej – zwłaszcza wytworne kamienice frontowe – padały ofiarą rozbudowy dróg pod wzrastający ruch kołowy. Tym samym, przetrzebiona przez drugą wojnę światową architektura, ostatecznie utraciła palmę pierwszeństwa w obsłudze potrzeb estetycznych. I w tym aspekcie, kryzys paliwowy z roku 1973 zdaje się mieć też i pozytywne strony.

W poszukiwaniu estetyki czyli na pograniczu architektury i psychologii

Nasuwać się może pytanie, czy intelektualiści Szkoły Frankfurckiej mogli przewidywać taki rozwój wypadków. Nie tylko bowiem odnosili się dorobku Zygmunta Freuda, ale również wywodzili się z tej samej grupy społecznej – niemieckich Żydów, na których dorobek intelektualny (nie bez wpływu) pozostawał szczególnie wrogi Żydom niemiecki nacjonalizm etniczny (3). Już sama nazwa głównego dzieła Freuda – Kultura jako źródło cierpień – zdradza, że u podstaw współczesnej psychologii legła pewna niechęć wobec kultury „samej przez się”, od czasów romantyzmu przeciwstawianej naturze, a której niemiecka wersja okazała się być szczególnie inwazyjna wobec grup narodowościowych, niewpisujących się w archeologiczno-genetyczne rozumienie narodowości.

W tym punkcie należy jednak zauważyć, że o ile architektura tradycyjna – chociaż będąca wytworem kultury – nawiązuje do kształtów naturalnych, o tyle ta postmodernistyczna to ich całkowite zaprzeczenie, stanowiąc dla ludzkiej podświadomości element obcy. O tym fakcie traktuje neuroestetyka, zajmująca się badaniem wpływu estetyki na dobrostan psychiczny. Dorobek tej dziedziny pozwala przewidywać, że odejście od konsumpcyjnego modelu społeczeństw zachodnich, bez wątpienia przeniesie zapotrzebowanie estetyczne na inne elementy krajobrazu, co z kolei przełoży się na jakość projektowanej architektury, a przede wszystkim – powrót do wzorców naturalnych (4).

Paryż wart jest Mszy, ale czy komedii romantycznej?

Stolica Francji, a jeszcze bardziej miłości, zdaje się stanowić idealne miejsce na osadzenie w niej akcji komedii romantycznej. Jednak wbrew stereotypowi, metropolia nad Sekwaną nie przyciąga masowego zainteresowania ani wielbicieli romansów, ani również ich twórców. Czyż ta, wprawdzie nie idealna, biorąc na wzgląd istnienie syndromu paryskiego – zwłaszcza u Japończyków – ale wspaniała, ciesząca oko architektura nie zdawałaby się być idealną scenerią dla wyciskacza łez? W końcu podróż poślubna tamże stanowi marzenie niejednej pary zakochanych… A jednak, motyw paryski pojawia się w komediach romantycznych rzadko! Odpowiedź na te zagadnienie tkwi właśnie w konsumpcjonistycznej naturze większości dzieł tego rodzaju kina: piękna architektura nie może więc znajdować się w centrum zainteresowania.

Paryż nie jest romantyczny?
Źródło: unsplash.com – Qi Li (@liqiair)

Któż wtedy zwrócił by uwagę, na małą rzecz, która cieszy – na przykład kubek z najnowszym wzorkiem dla przedświątecznie zakochanych – kiedy jego gust estetyczny bez przerwy zajmowany byłby przez wyrafinowaną sztukę na ulicach, w dodatku skąpaną w wiosennej zieleni? Para zakochanych, spacerująca po niezbyt urodziwej ulicy, w słocie listopadowego wieczoru, w końcu dociera do galerii handlowej aby kuszona azylowym ciepłem szklanych wystaw zawitać w jej podwojach. Obiekt ten, chociaż w skali otoczenia względnie urodziwy, to jednak nie stanowi konkurencji wizualnej dla gadżetów, którymi obdarują się zakochani. Zwłaszcza, że za pasem święta, a w budynku rozbrzmiewa – i tu znów paradoks – piosenka All I want for Christmas is you.

„Idealne” święta w galerii…
Konsumpcyjna wersja świąt kontra przedwiosenny zachwyt nad architekturą

Owym paradoksem wydaje się fakt, że nieformalnymi hymnami konsumpcjonistycznej, zeświecczałej amerykańskiej natury świąt Bożego Narodzenia stały się utwory, wręcz odrzucające pusty konsumpcjonizm. Oto piosenki Marii Carey czy Georga Michaela, w tekst których jedyną wartością świątecznego klimatu jest ukochana osoba, na okrągło rozbrzmiewają w galeriach handlowych, wprawiając rzesze gości w szał przedświątecznych zakupów. W tym paradoksie, wbrew pozorom, istnieje pewna logika. Jest nią mianowicie kontrast – z jednej strony tłumy, szturmujące sklepy w okresie przedświątecznym, z drugiej – para zakochanych spędzająca same święta sama z sobą. Kupiony przedmiot – na przykład nowy sweterek czy zapach – ma akcentować chwilę. Nie sposób tu nie zauważyć także akcentu indywidualistycznego, gdzie najchętniej kupowane towary – ubrania, zapachy i gadżety – „obcują” bezpośrednio z osobami, stanowiąc element ich estetycznej tożsamości.

Konsumpcjonizm sam z siebie jest tu także podszyty obawą przed upływającym czasem, a zakupy sezonowych gadżetów stają się także formą manifestacji przemijania i czasowości. Architektura tradycyjna, manifestująca ponadczasową ciągłość cywilizacyjną, gdzie duma, a wręcz buta płynąca z podziwiania form i obiektów, które oparły się upływającemu czasowi, stanowi zupełne zaprzeczenie filozofii amerykańskiego romansu. Romansu, który najlepiej oddaje amerykański indywidualizm, stojący w sprzeczności z kultem cywilizacji, wyrażającego się najbardziej w budowie monumentalnych gmachów.

Ulica Kurza Stopka w Szczecinie. Postmodernizm „zaprasza do środka”.

Architektura łączy przeszłość z przyszłością, a mit założycielski Europy powstał na butno-sentymentalnym pragnieniu odbudowy w przyszłości dawnego Imperium Rzymskiego. Konsumpcjonizm zaś skupia się tu i teraz na autonomicznych potrzebach jednostki, estetykę rozumując egocentrycznie. Czy zatem w następnych latach, potrzeba tworzenia wyprze potrzebę konsumowania? Mamy podstawy, aby uważać, że tak.

Tekst przygotował i przesłał: Bartłomiej Przybyła

Przypisy:

  1. Dariusz Rozwadowski, Marksizm kulturowy, 50 lat walki z cywilizacją zachodu, Wydawnictwo „Prohibita” s. 94-101 (rozdział: pęknięcie w sztuce współczesnej).
  2. Karstadt vs. Kaufhof / Podkasty Kampf der Unternehmen.
  3. Peter Heather, Imperia i Barbarzyńcy, Wydanie polskie Wydawnictwo „Rebis” , s. 33-39.
  4. Tomasz Geras, Dlaczego wolimy klasyczną architekturę, czyli przymierze nauki i tradycji, Myśl Suwerenna, https://myslsuwerenna.pl/dlaczego-wolimy-klasyczna-architekture-czyli-przymierze-nauki-i-tradycji/ [23.08.2025].

Podobne wpisy

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *